Chrześcijanin zgodnie z wezwaniem Jezusa ma być podobnym do
niego. „Jeźli mnie kto służy, niechże mię naśladuje, a gdziem ja jest, tam i
sługa mój będzie; a jeźli mnie kto służyć będzie, uczci go Ojciec mój” - J 12:26 (Biblia Gdańska). Ale co to tak
naprawdę oznacza? Skłonni jesteśmy mówić tu o dawaniu świadectwa prawdzie, o
pokoju, szczerości, miłości i miłosierdziu. Ale takie cechy, przynajmniej
pozornie czy na określony czas, może mieć także człowiek niewierzący, który nigdy nie słyszał o
Jezusie.
Często sam też tak patrzę na kwestię naśladowania Tego,
którego wszak uznaję za mojego mistrza, pozostając jednak na poziomie
zewnętrznych cech.
Ale w postępowaniu Jezusa w czasie jego ziemskiej posługi
najważniejsze nie było przecież tylko to, co postronni obserwatorzy mogli
dojrzeć gołym okiem. Najważniejsze było to, że wszystko co robił i mówił
wynikało z pełnienia woli Ojca i że zawsze to podkreślał: „…nic nie czynię sam z
siebie, lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył. A Ten, który mnie posłał,
jest ze mną; nie zostawił mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się jemu
podoba” - J 8:28-29. Jezus był z Nim w stałej łączności, spędzając całe
noce na modlitwie, podporządkowując Jego Słowu każde swoje słowo i czyn.
To właśnie stałe poddanie woli Bożej i prowadzeniu Ducha
Świętego sprawia, że jako uczniowie Jezusa możemy odróżniać się od moralnych
osób niewierzących. Nie możemy być z nimi myleni. A jak do tego nie dopuścić?
Jeżeli naprawdę poddajemy się temu prowadzeniu nie musimy nawet o to pytać.
Odróżniać się od moralnych osób niewierzących...
OdpowiedzUsuńHa ha ha,ale tekst! Jesteście czasem gorsi od
tych moralnych niewierzących !
"Jesteście" - czyli kto? Ktoś wymachujący krzyżem, Biblią czy jakimkolwiek innym "świętym" symbolem nie czyni w ten sposób z siebie chrześcijanina.
Usuń