Przez kilka dni tego tygodnia kolejne ekipy hydraulików
zmagały się z pozornie drobną usterką w mojej łazience. Nie było mowy o
prysznicu ani o używaniu pralki. Wydaje się, że nie ma właściwie o czym pisać,
jednak to wydarzenie uświadomiło mi jak wielu dobrych rzeczy nie dostrzegam co
dnia. Wydają się oczywiste, zapewniają płynny, bezproblemowy ciąg wydarzeń.
Łóżko zapewnia wygodny sen, grzejnik ciepło, budzik pomaga zdążyć do pracy,
czajnik pozwala napić się gorącej herbaty… itd. Wyciągnięcie jednego patyka z
tej układanki sprawia, że wszystko nagle się wali. Jeżeli nie jesteśmy dość
mocno osadzeni w Chrystusie, jeżeli wszystko, w czym pokładamy ufność i
nadzieję to takie kruche rusztowania, podtrzymujące naszą codzienność - to
wszystko MOŻE się zawalić.
Jak wielu łask Bożych nie dostrzegam co dnia. Co tu mówić nawet
o tym, że działają udogodnienia, pozwalające łatwiej przezwyciężać codzienne trudności–
przecież „On, który jest
odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty (i) podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy” -
Hbr 1:3. Wszystko! Przecież rano
nie tylko może nie być wody do kąpieli, może nie być już niczego… Jak często
uważam to, że stoję na podłodze, mogę spoglądać za okno czy podziwiać blask
słońca za oczywistość, za coś co mi się należy? Jak rzadko to doceniam,
wysławiając Pana i składając Mu dzięki.
Już kilkakrotnie, w bardzo dotkliwy sposób, przerabiałem tę lekcję, jak wielkim błogosławieństwem Bożym dla mnie są codzienne, "małe" rzeczy oraz sprawności mojego ciała ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie mi tej prawdy.