sobota, 28 lipca 2012

Kościół Pięćdziesiątnicy (Zielonych Świąt)


Gorąco polecam kazanie Bóg szuka tych, którzy nie są usatysfakcjonowani” brata Danego Kirby (byłego współpracownika brata Berta Clendennena) podczas konferencji „Boże naczynie w czasach ostatecznych” w zborze Chrześcijańskiej Wspólnoty Zielonoświątkowej w Polkowicach 21 lipca 2012 r.
Wszystko o czym mówił kaznodzieja warte jest co najmniej dwukrotnego wysłuchania. Mnie osobiście szczególnie poruszył fragment, dokumentujący na podstawie Biblii fakt, że kościół Pięćdziesiątnicy jest tym, który powołał do życia Jezus Chrystus.

piątek, 27 lipca 2012

Mam swoje życie

Ostatnio jakoś wyjątkowo często w czasie chodzenia ulicami obija mi się o uszy rzucone gdzieś w rozmowie zdanie „Ja przecież mam swoje życie!” (może nie dlatego, że ludzie go częściej używają ale dlatego, że ja ostatnio podróżuję na piechotę lub komunikacją miejską). Z mojego dawnego życia przypominam sobie w jakim kontekście sam używałem tego zdania – najczęściej wtedy gdy ktoś prosił mnie o poświęcenie dla czegoś/kogoś mojego czasu lub sił a ja uważałem, że to mnie samemu należy się ten czas i siły. Ale jeszcze częściej chyba takie prośby nie były w ogóle formułowane, to moje sumienie podpowiadało mi cicho, że powinienem poświęcić swój czas temu czy owemu. A ja się buntowałem. Buntował się mój egoizm.
Ci, którzy nie narodzili się na nowo nie chcą służyć innym, są nadal w szponach egoizmu. Wtedy najlepiej krzyczeć jak najczęściej, najlepiej tak głośno, by słyszeli to nawet przypadkowi przechodnie na ulicy, że ma się swoje życie i tylko temu życiu będziemy służyć. Wtedy jest szansa, że inni zaczną to respektować, po prostu bojąc się awantur. 
Kiedy narodziłem się na nowo dotarło do mnie w pełni to, co napisał apostoł Paweł w liście do Galacjan Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję, ale już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. A to, że teraz żyję w ciele, żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie. [Ga 2;20]. Czy wobec tego dalej mogłem krzyczeć „Ja przecież mam swoje życie” ?
Narodzony na nowo człowiek jest też posłuszny wezwaniu Słowa Bożego Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci. [1J 3;16]. Oddawać życie – czyli to wszystko, co dochodzi do głosu w opisywanych ulicznych okrzykach. Moje życie - to mój czas, moje siły, moje zachcianki, moja niecierpliwość…

wtorek, 17 lipca 2012

O Jezusie bez Ducha Świętego


Ostatnio z trudem przebrnąłem przez opasłe dzieło, poświęcone realiom życia w Izraelu w czasach Jezusa. To skrótowe podsumowanie jego zawartości brzmi wszak bardzo interesująco i zachęcony podobną notką na okładce nabyłem tę książkę.
Jednak jej lektura była dla mnie dość dziwnym doświadczeniem. Z jednej strony wyłowiłem z niej wiele cennych informacji, dotychczas mi nieznanych, poszerzających moje spojrzenie na wydarzenia ewangeliczne, uwarunkowania społeczne i polityczne w jakich nauczał Jezus. Dowiedziałem się też sporo o stanie świadomości przeciętnego Izraelity w tamtych czasach oraz o nauczaniu i praktykach różnych nurtów religijnych w Izraelu, do czego często odnosił się Jezus.
Nie wiem jednak czy nie większą korzyść (choć okupioną sporymi trudnościami w czasie lektury) przyniosło mi doświadczenie tego jak można, obcując blisko ze Słowem Bożym, wyciągać z Niego całkowicie błędne wnioski, kłócące się nie tylko z Jego przesłaniem ale nawet z tzw. zdrową logiką. Zobaczyłem dokąd może człowieka doprowadzić poleganie na własnym intelekcie i fascynacji efektownymi intelektualnymi wnioskami przy braku głębokiego zakorzenienia i „obycia” z Biblią.
Zachwycanie się opowieściami ze Starego Testamentu bez ich osadzenia w kontekście i wskazania na cel, w jakim znalazły się w Słowie Bożym, cytowanie ich kompletnie bez zrozumienia i interpretowanie w sposób, który wprawiał mnie, człowieka, którego Duch Święty wprowadza we wszelką prawdę (J 16:13) w osłupienie i wręcz przerażenie. Bezkrytyczne cytowanie Talmudu i stawianie żydowskiej tradycji i pism rabinów (a nawet tzw. świętych katolickich) na równi ze Słowem Bożym – doświadczenie takiej postawy autora było dla mnie wręcz bolesne acz pouczające.
Zobaczyłem dokąd może także mnie zaprowadzić życie i religijność bez Ducha Świętego – bo niestety z efektami czegoś takiego miałem do czynienia w czasie lektury.
Po tym co napisałem to chyba oczywiste, że nie chcę wymieniać tytułu ani autora książki (kryjącego się zresztą za pseudonimem). Z lektury wyciągnąłem jeszcze jeden wniosek: muszę być czujny, bezustannie sprawdzać czy tak się rzeczy mają (Dz. 17:11) i nie każdemu duchowi wierzyć (1J 4:1).

środa, 11 lipca 2012

Zapowiedź i przedsmak


Dziękuję Bogu szczególnie za miniony tydzień. 39 osób z naszego zboru spędziło ten czas w Wiśle Gościejowie. Wspólnie spędziło czas – w tym właściwie zawiera się wszystko. Jakiś czas temu jeden z braci powiedział mi, że będąc w gronie braci i sióstr wcale nie musi o niczym z nimi rozmawiać, wystarcza mu świadomość przebywania w bezpiecznym, pełnym miłości, zrozumienia i wyrozumiałości towarzystwie świętych. W czasie pobytu w Wiśle, doświadczając tego samego uczucia, myślałem często (z drżeniem w sercu) że jest ono zapowiedzią i przedsmakiem wiecznego przebywania z Panem.
Po raz kolejny dziękuję Bogu za dar jednego Ducha, poruszającego Jego wszystkie prawdziwe dzieci. Odczuwanie tego jest autentycznym, bezcennym cudem i prawdziwym błogosławieństwem.
Po raz kolejny też mogłem przekonać się, że nazywanie braćmi i siostrami tych, którzy oddali życie Jezusowi nie jest czczą formą, lecz ma głębokie i autentyczne znaczenie. Kiedy mówię bracie do mojego brata w Chrystusie to w tym jednym słowie zawiera się wszystko: miłość, szacunek, wiara i absolutna pewność, że we wszystkim mogę na niego liczyć. Alleluja!