sobota, 28 kwietnia 2012

Chrześcijaństwo bez Jezusa?


Ostatnio jakoś bardzo porusza mnie gdy widzę ludzi, określających się mianem chrześcijan, którzy swoje plany, zamierzenia, kalkulacje opierają wyłącznie na swoich własnych możliwościach, zdolnościach, finansach. Kiedy coś planują zapalają się, albo widząc już realizację swoich zamierzeń, albo wręcz przeciwnie, kręcąc nosem i wynajdując wszelkie negatywy tego, co właśnie zaświtało gdzieś obok. A najgorsze, że imię Jezusa nie jest wówczas w ogóle wymieniane. Dlaczego?
W takich sytuacjach objawia się najszczersza prawda, głęboka zawartość naszych serc. Jeżeli mieszka w nich Chrystus, to obojętnie jakie emocje byśmy nie przeżywali i jak byśmy nie byli zaaferowani On, Jego Słowo i Myśl Chrystusowa będzie objawiać się w naszych myślach i słowach. A jeżeli żyjemy tylko „tu i teraz”, jeżeli tylko nasze troski i nasze myśli są w nas – imię Jezusa nie jest nawet wymieniane w takich rozmowach, podczas których planujemy przyszłość, obmyślamy ważne przedsięwzięcia, podejmujemy decyzje.
Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni – pisze apostoł Paweł w I Liście do Koryntian (15:19). A jeżeli nawet w tym życiu nie pokładamy nadziei w Chrystusie…? – można by pociągnąć niejako myśl Pawła.
Jakiś czas temu uczestniczyłem w spotkaniu, zorganizowanym przez pewną denominację protestancką, planującą stworzenie chrześcijańskiej szkoły podstawowej. Poza krótką modlitwą na początku spotkania (ograniczającą się zresztą do wezwania Boga do pomocy w realizacji planów organizatorów przedsięwzięcia) imię Jezusa nie było już ani razy wymienione. Uczestniczyłem już w jakimś spotkaniu biznesmenów, chłodno kalkulujących swoje kroki! Czy muszę dodawać, że z wielkich planów nic nie wyszło?
W takich sytuacjach postępujemy tak, jakby Jezus był tylko jakąś wyimaginowaną postacią, w którą mówimy, że wierzymy, ale „tak naprawdę”, „tak na serio” to możemy się bez Niego obyć. Więcej, kierowanie się Jego Słowem, Jego prowadzeniem uznajemy wręcz często za zwodnicze i mogące prowadzić do klęski naszego „zdroworozsądkowego” biznesplanu! Bo my WIEMY LEPIEJ.
Wszystkie te myśli i wspomnienia powstają we mnie w momencie, gdy nasz zbór stoi przed ważnymi decyzjami odnośnie siedziby. Czy będziemy planowali z Jezusem, kalkulując, mając przed sobą kartki i ołówki, czy też obok nich znajdzie się też Słowo Boże?

niedziela, 22 kwietnia 2012

Do dzieła, bo jestem z wami!


W księgach prorockich często spotykamy bardzo dokładne określenie momentu, w którym wypowiedziane zostało proroctwo. „W Y roku panowania króla Z, w Q dniu miesiąca X doszło Słowo Pana…” Dzisiaj ze wstydem zdałem sobie sprawę, że zawsze pomijałem w trakcie czytania te zdania, bo wydawały mi się nieistotne (NIEISTOTNE fragmenty Słowa Bożego!!). Ale właśnie teraz, czytając Księgę Aggeusza zwróciłem uwagę na te właśnie zdania, powtarzane przez proroka kilkakrotnie. I zobaczyłem, że każdy ten fragment ma bardzo precyzyjne, określone znaczenie.
Aggeusz głosił namiestnikowi Judei i arcykapłanowi Słowo Boże nawołujące do odbudowy świątyni. Tylko dzięki temu, że moment zwiastowania proroctwa został dokładnie zapisany wiemy, że od niego do chwili podjęcia odbudowy minęło dokładnie 23 dni! Co działo się w tym czasie, tak wszak krótkim w biblijnej perspektywie? Ten czas musi mieć dla nas znaczenie, skoro został tak dokładnie określony.
23 dni to niby niewiele, ale to przecież co najmniej o 22 dni za długo na reakcję kogoś, kto wie, że usłyszał Boże wezwanie do podjęcia konkretnego działania. Posłuszny sługa wykonuje rozkaz swojego pana natychmiast. Gdyby za czasów biblijnych jakiś sługa zwlekał z tym trzy tygodnie to… wolę nie wyobrażać sobie jego losu. Tym bardziej, gdy to sam Bóg czegoś od nas oczekuje, jak śmiemy zwlekać!
Nasz Pan jest jednak cierpliwy. Kiedy już widział, że podjęta została odbudowa to po niespełna miesiącu jeszcze raz odezwał się za pośrednictwem proroka Aggeusza, żeby zachęcić lud i jego przywódców do kontynuowania prac: Bądź mężny, cały ludu kraju! – mówi Pan. – Do dzieła, bo Ja jestem z wami! – mówi Pan Zastępów. Agg 2:4

sobota, 21 kwietnia 2012

Ze względu na czyje imię?


Wczoraj ponownie poruszyły mnie słowa z książki Oswalda Chambersa „Ku Tobie Boże mój”, po którą sięgam bardzo często i którą gorąco polecam:
„Wyzwolenie od grzechu i dostąpienie świętości są skutkiem pojednania się z Bogiem, ale poddanie się jako rezultat tego rodzaju myślenia na pewno nie jest prawdziwą naturą chrześcijaństwa. Naszą motywacją nie powinna być żadna korzyść osobista. Staliśmy się tak egocentryczni, że przychodzimy do Boga tylko po to, by coś od Niego otrzymać, a nie ze względu na Niego samego Jakbyśmy mówili: Nie, Panie, Ciebie to ja nie potrzebuję, ale chcę siebie samego. Chcę Ciebie tylko po to, abyś oczyścił mnie z wszelkiego brudu i napełnił swoim Świętym Duchem. (…). Osiągnięcie nieba, wyzwolenie z niewoli grzechu i bycie użytecznym dla Boga nie powinny nawet być brane pod uwagę, jeżeli chodzi o poddanie się Bogu. Szczere i całkowite poddanie jest osobistym i suwerennym pragnieniem samego Jezusa Chrystusa.”
Tak często dochodzi w nas do głosu ukryty egocentryzm i humanizm, ukryty pod maską pozornej wiary – to JA jestem tu najważniejszy, to ze względu na MOJE dobro i przyszłość Bóg wszystko zrobił.
Na początku mojego chodzenia z Bogiem miałem szczęście wysłuchać kazania brata Jana Tołwińskiego, w którym mówił, że Bóg działa tylko ze względu na swoje Święte Imię. Na początku kaznodzieja spytał zgromadzonych, jaka ich zdaniem jest motywacja działania Boga. „On chce nas zbawić, chce uchronić nas od złego, chce byśmy czynili dobro” – padały odpowiedzi. To co usłyszałem wtedy (mocno udokumentowane na podstawie Biblii), że Bóg działa tylko ze względu na swoje Święte Imię i dla Swej chwały głęboko zapadło we mnie i przesądziło o mojej drodze do Niego. Dzięki niech będą Panu, że przygotował dla nas całą wieczność, byśmy mogli wychwalać Jego Święte Imię.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Zwykłe zaniedbania


Jak często nadużywamy miłości naszego Pana, wierząc w głębi serca, że ukarze tylko ewidentne grzechy i występki. Najlepiej te wymienione literalnie w tzw. dziesięciu przykazaniach. Całą resztę na pewno puści płazem, przecież jest miłością…
Ale Słowo Boże uczy nas czego innego. Bóg jest ŚWIĘTY i nie może tolerować niczego, co nie jest święte, czyli nie jest oddzielone od zepsutego świata. Dziś poruszył mnie bardzo fragment Księgi Sofoniasza, gdzie prorok głosi Słowo od Boga, potwierdzając, że On ukarze tak samo najgorsze grzechy (jak bałwochwalstwo), pozorne tylko posłuszeństwo Bogu, jak i „zwykłe” zaniedbania.
Sof 1:4–6 Wyciągnę rękę przeciwko Judzie i przeciwko wszystkim obywatelom Jeruzalemu, i wytępię z tego miejsca resztki Baala i imiona wróżbitów wraz z kapłanami, I tych, którzy kłaniają się na dachach wojsku niebieskiemu, i tych, którzy kłaniając się, przysięgają na Pana, i tych, którzy przysięgają na Milkoma, Którzy odstępują od Pana i którzy nie szukają Pana ani się o niego nie pytają.
A więc wystarczy nie szukać gorliwie Pana by zostać wytępionym! Czy zdaję sobie z tego sprawę? Dzisiaj bardzo chcę wyryć to sobie głęboko w sercu. Pytanie, jak będzie jutro…
W następnym fragmencie Bóg mówi także o tym, że wystarczy pycha, niepotrzebna pewność siebie i wywyższanie się by zostać ukaranym.
Sof 1:8–9 A w dzień ofiary Pana tak się stanie: Ukarzę książęta i synów królewskich, i wszystkich, którzy ubierają się w strój cudzoziemski, Ukarzę wszystkich, którzy pewnie przekraczają próg pałacu, którzy napełniają dom swojego Pana przemocą i oszustwem.
Dzięki Panu, że ujawnił nam te swoje wysokie standardy i za to, że dał nam Ducha Świętego byśmy byli w stanie wypełniać je z Jego pomocą! I za krew Jezusa Chrystusa, zmywającą nasze winy gdy je wyznajemy.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kto nie jest Starszym


Nasz zbór dokonał wczoraj ustanowienia Starszego. Naszego brata rozpoznali jako Starszego niemal wszyscy członkowie zboru, uczestniczący we wczorajszym zebraniu i było to tylko formalne potwierdzenie faktu powołania go do tej posługi (patrz: artykuły Pastora w zborowym miesięczniku PS w numerze lutowym i marcowym). Dzięki niech będą Bogu, że zechciał objawić się w ten sposób pośród nas, poprzez to, że poddaliśmy się Jego woli a On zechciał nas użyć do jej wyrażenia! Cieszę się z tego bardzo i dziękuję Bogu za naszego brata i proszę Pana o błogosławieństwo dla niego.
Myślę jednak, że tak jak powinniśmy wiedzieć, kto jest starszym zboru (o czym pisał Pastor w artykule „Kto jest Starszym zboru Nowe Życie” w polecanym wcześniej lutowym PS) tak też musimy przez analogię rozpoznawać, kto nim na pewno nie jest i nie starać się takich braci ustanawiać Starszymi.
Ja widzę więc, że Starszym zboru nie jest ktoś, kto:
1.      Swoje uczestnictwo w życiu zboru ogranicza wyłącznie do niedzielnego nabożeństwa, z którego wychodzi zwykle zaraz po jego zakończeniu, witając się (lub nie) wyłącznie z osobami najbliżej siedzącymi
2.      Nie zna (imiennie) wszystkich członków swojego zboru, utrzymuje kontakty wyłącznie z określonym kręgiem swoich znajomych
3.      Nie wykazuje zainteresowania losem współbraci, nie niesie im pomocy
4.      Z trudem daje się „wciągnąć” w rozmowę o Chrystusie a jeżeli już się to uda to szybko schodzi ona na tematy światowe lub „kościelne” (albo okazuje się, że brat nagle się gdzieś spieszy)
5.      Nie orientuje się w bieżących problemach zboru, zadaniach przed nim stojących i planach ani takiego zainteresowania nie wykazuje
6.      Służbę dla zboru (jeżeli w ogóle ją podejmuje) traktuje jako uciążliwą konieczność i daje temu wyraz, pełni ją niechętnie i niedbale
7.      W rozmowach krytykuje innych członków zboru w sposób, który objawia brak miłości braterskiej, cierpliwości, wyrozumiałości i „traktowania innych jako wyższych od siebie”

wtorek, 10 kwietnia 2012

Jak nie otwierać ust?


Zawsze intrygowała mnie postawa Jezusa, który nie odpowiadał na fałszywe oskarżenia, wysuwane przeciwko niemu.
Mar 14:60–61 - Wówczas wystąpił arcykapłan na środek i zapytał Jezusa, mówiąc: Nic nie odpowiadasz na to, co ci świadczą przeciwko tobie? On zaś milczał i nic nie odpowiedział.
Mar 15:4–5 - Piłat zapytał go znowu: Nic nie odpowiadasz? Patrz, o jak wiele rzeczy cię oskarżają. Lecz Jezus już nic nie odpowiedział, tak iż się Piłat dziwił.
Chyba wszyscy byliśmy kiedyś niesłusznie o coś oskarżani i wiemy jak trudno takie rzeczy znosić. W powszechnym rozumieniu milczenie świadczyć może nawet wówczas o przyznaniu się do winy! Jak wiele trzeba mieć wiary, jak żywą i głęboką społeczność z Bogiem by każdą cząstką siebie, w każdej sekundzie wiedzieć, że tylko On jest moim sędzią i że powinno mi zależeć tylko na Jego opinii o mnie. Wszystko inne zasługuje tylko na zbycie milczeniem.
Jezus znał serca tych, którzy oczekiwali od Niego obrony, wiedział, że tak naprawdę nie zamierzają Go słuchać ani tym bardziej przejmować się tym co mówi. Dlatego –jak wierzę– nie wdawał się w niepotrzebne dyskusje.
Ostatnio poruszyły mnie psalmy 38 i 39, w których mowa jest także o takiej postawie:
Ps 38:14–15 - Lecz ja, jak człowiek głuchy, nie słyszę I jestem jak niemy, który nie otwiera ust swoich. Stałem się jak mąż, który nie słyszy I który nie ma odpowiedzi w ustach swoich.
Ps 39:9–10 - Ratuj mnie od wszelkich występków moich! Nie wystawiaj mnie na zniewagę nikczemnika! Zamilkłem, nie otwieram ust swoich, Bo Ty to uczyniłeś.
Jako chrześcijanie wezwani jesteśmy do naśladowania naszego Pana. Takie milczenie w obliczu zniewag to chyba jedna z najtrudniejszych prób. W czasie świąt oglądałem filmy o Janie Husie i Williamie Tyndale’u. Ci mężowie Boży, żyjący wiarą, tak blisko Jezusa, kiedy stawali przed rzymskimi kościelnymi sądami i trybunałami nie byli w stanie zamykać swoich ust, starali się bronić. Nawet oni do ostatniej chwili mieli złudzenia, że udowodnią, iż mają rację. Że zarzuty to tylko nieporozumienie i stek kłamstw. Ale nikt ich nie słuchał – mówili niepotrzebnie. Jezus miał rację.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Zajączki, kurczaczki i baranek


Przed świętami Wielkanocnymi otrzymuję mailem życzenia od mojej niewierzącej rodziny i dawnych kolegów szkolnych. Kurczaczki, zajączki, śmigus dyngus, pisanki – to ich stałe motywy, także graficzne, czasami w formie „rozczulających” prezentacji ze stosownym podkładem muzycznym. Czasem w tym zwierzęcym towarzystwie pojawia się także baranek. Też milusi, puchaty, mięciutki. Nawet nie ten z czerwoną chorągwią, królujący na polskich wielkanocnych stołach. Notabene pamiętam, że jako dziecko a później tzw. pacholę nie rozumiałem w ogóle dlaczego ten baranek się tam pojawia, a nikt z dorosłych nie umiał mi tego zadowalająco wytłumaczyć.
Zastanawiałem się więc ostatnio jak mam jako uczeń Chrystusa zareagować na takie życzenia, jak pokazać, że dla mnie to Prawdziwy Baranek i Jego ofiara i zmartwychwstanie jest istotą tych świąt, nie cała ta wzruszająca wiosenna menażeria. A jednocześnie jak nie być aroganckim i nie urazić uczuć jakby nie było ciepłych w stosunku do mnie. Odpowiedź była oczywista – jest nią Słowo Boże. Ono w zupełności wystarcza w każdej sytuacji, jest dobre i łagodne a jednocześnie ostre jak miecz obosieczny:

2 Moj 12:21-23 „Mojżesz zwołał wszystkich starszych Izraela i rzekł do nich: «Odłączcie i weźcie baranka dla waszych rodzin i zabijcie jako paschę. Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. A gdy Pan będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejść do tych domów, aby [was] zabijał.

Jan 1:35-36 „Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży».”

Hbr 9:22 „I prawie wszystko oczyszcza się krwią według Prawa, a bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia [grzechów].”

Obj 7:13–14 „I odezwał się jeden ze starców, i rzekł do mnie: Któż to są ci przyodziani w szaty białe i skąd przyszli? I rzekłem mu: Panie mój, ty wiesz. A on rzekł do mnie: To są ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i wyprali szaty swoje, i wybielili je we krwi Baranka.”

Łuk 20:36 „Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.”

niedziela, 1 kwietnia 2012

Znowu się zmiłuje


Księga Micheasza 7:19 - Znowu zmiłuje się nad nami, zmyje nasze winy, wrzuci do głębin morskich wszystkie nasze grzechy. Znowu się zlituje!- Co czuję? Radość... Dlaczego? A bo jestem jak ten proch, nic nie warty. Bo tak łatwo w emocjach jęzor wypowie słowa, których po chwili żałuje, pożądliwości tak często górują choć nie powinny i wtedy jest mi smutno jakoś w sercu, dusza omdlewa i wstyd podnieść oczy ku górze. Ale wtedy zaczynam czytać Słowo Boże i gdy dochodzę do takich wersetów, wtedy serce z radości zaczyna szybciej bić, duch nabiera mocy, jakoś jaśniej się robi i radość powraca. Któż jest, Boże, jak Ty!?