Ostatnio jakoś bardzo porusza mnie gdy widzę ludzi,
określających się mianem chrześcijan, którzy swoje plany, zamierzenia,
kalkulacje opierają wyłącznie na swoich własnych możliwościach, zdolnościach,
finansach. Kiedy coś planują zapalają się, albo widząc już realizację swoich
zamierzeń, albo wręcz przeciwnie, kręcąc nosem i wynajdując wszelkie negatywy
tego, co właśnie zaświtało gdzieś obok. A najgorsze, że imię Jezusa nie jest wówczas
w ogóle wymieniane. Dlaczego?
W takich sytuacjach objawia się najszczersza prawda, głęboka
zawartość naszych serc. Jeżeli mieszka w nich Chrystus, to obojętnie jakie emocje
byśmy nie przeżywali i jak byśmy nie byli zaaferowani On, Jego Słowo i Myśl
Chrystusowa będzie objawiać się w naszych myślach i słowach. A jeżeli żyjemy
tylko „tu i teraz”, jeżeli tylko nasze troski i nasze myśli są w nas – imię
Jezusa nie jest nawet wymieniane w takich rozmowach, podczas których planujemy przyszłość,
obmyślamy ważne przedsięwzięcia, podejmujemy decyzje.
Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie,
jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni – pisze apostoł
Paweł w I Liście do Koryntian (15:19). A jeżeli nawet w tym życiu nie pokładamy
nadziei w Chrystusie…? – można by pociągnąć niejako myśl Pawła.
Jakiś czas temu uczestniczyłem w spotkaniu, zorganizowanym
przez pewną denominację protestancką, planującą stworzenie chrześcijańskiej
szkoły podstawowej. Poza krótką modlitwą na początku spotkania (ograniczającą się zresztą do wezwania Boga
do pomocy w realizacji planów organizatorów przedsięwzięcia) imię Jezusa nie
było już ani razy wymienione. Uczestniczyłem już w jakimś spotkaniu
biznesmenów, chłodno kalkulujących swoje kroki! Czy muszę dodawać, że z wielkich planów nic nie wyszło?
W takich sytuacjach postępujemy tak, jakby Jezus był tylko
jakąś wyimaginowaną postacią, w którą mówimy, że wierzymy, ale „tak naprawdę”, „tak
na serio” to możemy się bez Niego obyć. Więcej, kierowanie się Jego Słowem,
Jego prowadzeniem uznajemy wręcz często za zwodnicze i mogące prowadzić do
klęski naszego „zdroworozsądkowego” biznesplanu! Bo my WIEMY LEPIEJ.
Wszystkie te myśli i wspomnienia powstają we mnie w
momencie, gdy nasz zbór stoi przed ważnymi decyzjami odnośnie siedziby. Czy
będziemy planowali z Jezusem, kalkulując, mając przed sobą kartki i ołówki, czy
też obok nich znajdzie się też Słowo Boże?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz