środa, 29 sierpnia 2012

Do dwóch razy...


Ostatnio sporo czasu spędziłem rozmyślając nad wersetem 12 Psalmu 62 Jeden raz przemówił Bóg, A dwa razy to usłyszałem, Że moc należy do Boga. Właśnie wtedy przeczytałem na portalu społecznościowym wiadomość od nieznanej mi bliżej siostry o tym, jak to dwa razy usłyszała to, o czym Bóg mówił do niej wcześniej. Dotarło to do niej ponownie poprzez konkretne wydarzenie w jej życiu. Wtedy przypomniałem sobie, jak wiele razy Bóg tak samo dawał mnie szansę na ponowne usłyszenie Swojego Słowa.
Dlaczego Bóg postępuje w tak tajemniczy sposób? To pytanie którego nie powinniśmy zadawać, jeżeli uważamy się za uczniów Chrystusa. Wiem, że On na wszystko ma najlepsze sposoby, których dróg realizacji i zawiłości zazwyczaj nie rozumiem. Ale dziękuję Mu za to, że w ogóle chce przemawiać, a tym bardziej, że otwiera moje uszy tak, bym mógł to dwa razy usłyszeć. Widocznie tyle potrzeba. Oby tylko tyle było potrzeba, by nie musiał krzyczeć w sposób, który już nie byłby dla mnie przyjemny. 

sobota, 18 sierpnia 2012

Rewolucja sierpniowa


Najwyższe władze polskiego kościoła rzymskokatolickiego oraz rosyjskiego kościoła prawosławnego podpisały właśnie akt, uważany przez większość polityków i komentatorów za rewolucyjny w stosunkach polsko-rosyjskich. Kościoły wezwały swoich wiernych aby ci wyzbyli się uprzedzeń co do drugiej strony (narodowości) i przebaczyli sobie wzajemnie.
Rewolucja? Dla mnie tak. Po pierwsze dlatego, że rewolucją jest dla mnie otwarte przyznanie się instytucji, powołujących się na swój chrześcijański charakter, do tego, że ich członkowie nie są chrześcijanami. Gdyby bowiem nimi byli to przecież jakiekolwiek uprzedzenia do innej grupy narodowościowej, etnicznej czy w ogóle do kogokolwiek nie miałyby racji bytu. Cechą nieodłączną chrześcijanina, najbardziej widoczną, taką „na wierzchu”, jest miłość i życzliwość do innych ludzi, wszystkich ludzi. Ktoś kto reaguje na kogokolwiek alergicznie, nieufnie, podejrzliwie, nie lubi z kimś przebywać i jest to cecha trwała, utrzymująca się przez lata a nawet dziesięciolecia, z pewnością chrześcijaninem nie może się nazywać. Prawdziwi chrześcijanie doświadczają daru jednego ducha, wspólnego wszystkim naśladowcom Chrystusa. Jak ludzie, napełnieni tym samym Duchem mogliby boczyć się na siebie?
Po drugie chrześcijanin poddany jest i prowadzony przez Ducha Świętego, który nakazuje mu np. pojednanie z kimś. Jeżeli On tego nie nakaże to nie może tego zrobić żaden człowiek, żadna władza. Podpisany właśnie dokument przyznaje, że władze kościelne zakładają iż wierni obu kościołów nie mają nic wspólnego z Duchem Świętym i z jego prowadzeniem.
Doświadczenie historyczne uczy, że każda rewolucja tak naprawdę jest smutnym wydarzeniem, choć tuż po wybuchu przynosi wielkie nadzieje jej naiwnym uczestnikom. W tym przypadku może być inaczej, jeżeli tylko „poddani” obu hierarchów zechcą otworzyć oczy i sięgnąć do Biblii, by skonfrontować jej prawdę z wymową „wiekopomnego” aktu międzykościelnego. A to może być początkiem autentycznej duchowej rewolucji dla wielu osób - zawierzenia i oddania swego życia Panu, Jezusowi Chrystusowi.

środa, 15 sierpnia 2012

Bohaterstwo i zgroza


Dzisiaj oglądałem warszawskie uroczystości z okazji święta Wojska Polskiego. Przecież nie pierwszy raz byłem świadkiem tzw. apelu poległych, jednak chyba po raz pierwszy dotarło do mnie jak kuriozalny wymiar ma ten dziwny obrzęd (bo sam nie wiem jak to nazwać).
Pamiętam, jakie ogromne i niesamowite wrażenie wywierały na mnie tego typu uroczystości w dzieciństwie. Wyczytywanie donośnym, pełnym napięcia głosem nazwisk poległych, łoskot werbli, potem chóralny okrzyk żołnierzy „są wśród nas!”. Jako mały chłopiec z autentycznym lękiem patrzyłem na to wszystko, zwłaszcza, że często takie apele odbywały się po zmroku. Dziecko uważa, że dorośli zawsze mówią prawdę i ja byłem pewien, że żołnierze naprawdę stwierdzają pośród siebie obecność poległych.
Dzisiaj, jako wierzący człowiek także oglądałem apel poległych ze zgrozą, choć już z całkiem innych przyczyn. Słowo Boże jednoznacznie zakazuje jakichkolwiek kontaktów z umarłymi i przywoływania ich. Czym innym jest wywoływanie ich po nazwisku i rozkazywanie stanięcia do apelu? Czym innym jest potwierdzanie ich przybycia? Oczywiście zwolennicy tradycji, zwłaszcza militarnej, odpowiedzą zapewne, że tak zawsze było i to nic innego jak tylko forma hołdu, składanego bohaterom poległym w obronie ojczyzny. Ale jako chrześcijanin wiem, że ze Słowem Bożym nie można żartować i brać Go w nawias.
Szanuję moich przodków, poległych w dobrej wierze w obronie Polski, choć jako uczeń Chrystusa mam na temat poniesionej przez nich ofiary zdanie na pewno odrębne od większości moich rodaków. Ich los jest w ręku Boga, to co ja mogę zrobić dzisiaj to wykazywać posłuszeństwo Jemu. To prawdziwe bohaterstwo.

środa, 8 sierpnia 2012

Tylko Jego Imię


Dzisiaj rano znalazłem w mojej skrzynce mailowej werset z 2 księgi Mojżeszowej (23,13) Bóg powiedział: Imienia bogów obcych nie wymieniajcie, by nikt nie słyszał ich z ust waszych.
Bałwochwalstwo zwykliśmy kojarzyć wyłącznie z oddawaniem czci posągom i obrazom. Wstyd powiedzieć, ale dopiero dzisiaj dotarło do mnie to, że Bóg nie chce bym nawet wymieniał imiona tych postaci, które czczone są (były) i uważane za bogów. Tak naprawdę nietrudno to zrozumieć. Fakt, że ktoś słyszy z moich ust np. imię jakiegoś antycznego bożka może wywoływać wrażenie, że dla mnie postać ta jest całkowicie realna. Podobnie z postaciami, czczonymi jako bogowie w jakichś religiach. Tym bardziej, jeżeli imię to powtarzane jest przez wiele osób. Mnie jednak Bóg tego zakazuje, zakazuje włączania się w ten łańcuch mogący prowadzić do zwiedzenia innych.
Zaś wymienianie imion bóstw współcześnie funkcjonujących martwych religii jest znacznie poważniejsze. Wskazuje na to, że te postaci są w jakiś sposób ważne, rzeczywiste i porównywalne z Jedynym Bogiem.
Wydaje się, że dziś to częściowo przynajmniej abstrakcyjne rozważania, nikt przecież nie traktuje poważnie greckich, rzymskich czy np. egipskich bóstw. Ale gdy w szkole pani od polskiego zadaje dzieciom pytanie „Kto to jest Neptun?” to oczekuje jedynie poprawnej odpowiedzi – „bóg morza”.
Takie same stwierdzenia znajdujemy w książkach historycznych, w przewodnikach opisujących galerie rzeźb antycznych czy chociażby dekoracje miast. Oczywiście nie mogę nie myśleć tu o moim mieście, które aż roi się od posągów i obrazów bóstw antycznych. Ich imiona są aż nadto często dzięki temu wymieniane. Zapadają w świadomość ludzi, zwłaszcza dzieci. Zapewne nie uwierzą one w ten sposób np. w Neptuna, ale z dużym prawdopodobieństwem mogą przyswoić, że to, iż nazywamy kogoś bogiem to tylko charakterystyczna cecha danej epoki i że bogowie zmieniają się i przemijają. Takie dziecko będzie z trudem przyjmowało fakt, że jest jeden, przedwieczny, wszechmogący, wielki Pan i Bóg.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Mów, ale konkretnie!

Niedawno poruszyła mnie historia sługi Abrahama, wysłanego przez niego w celu zdobycia żony dla Izaaka, opisana w 24 rozdziale I księgi Mojżeszowej. Oczywiście ważne tu jest wszystko, co poprzedza wyprawę sługi, nieznanego nam wszak z imienia (co moim zdaniem jest tu znamienne i bardzo istotne) – fakt poszukiwania przez Abrahama żony dla syna tylko między wierzącymi, udzielenie dokładnych instrukcji, zaufanie do wieloletniego sługi itd. Jednak na mnie największe wrażenie robi zachowanie się tego człowieka już po spotkaniu Rebeki i zaproszeniu go do domu jej ojca.
Odczytuję tę opowieść jako wskazówkę jak w jedynie właściwy sposób powinien zachować się wierzący człowiek wtedy gdy ma powierzoną misję przez Boga lub gdy po prostu Duch Święty nakazuje mu mówić o ewangelii. Sługa nie wahał się i nie wyczekiwał odpowiedniego momentu żeby opowiedzieć z czym przybywa. Zdecydowanie powiedział, że zanim zacznie jeść przygotowany dla niego poczęstunek musi powiedzieć o powierzonej mu misji. Mówił jasno, zdecydowanie, nie owijając w bawełnę. W sposób nie pozostawiający wątpliwości i nie wstydząc się tego oddawał chwałę Bogu i potwierdzał, że zdaje sobie sprawę iż jego poselstwo jest skutkiem Bożych planów.
W wypowiedzi sługi (Jeśli więc teraz chcecie wyświadczyć łaskę i wierność panu mojemu, powiedzcie mi, a jeśli nie, to też mi powiedzcie, abym zwrócił się na prawo albo na lewo – 1 moj 24:49) widzę wręcz zapowiedź wypowiedzianych o wiele później słów Jezusa - Mt 5:37 Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od złego.
Bardzo podoba mi się postawa sługi Abrahama. Sam chciałbym być zawsze tak czytelny, konkretny, zdecydowany w mówieniu o moim Panu i jasno stawiający hierarchię ważności spraw, które kierują moim postępowaniem.