Kontrowersje wokół ACTA sprawiają, że coraz częściej słyszę
głosy chrześcijan, zastanawiających się jak powinien zachować się wierzący
człowiek wobec nieprawości wokół niego. Nie mam zamiaru odwoływać się w tej
chwili do meritum problemu ACTA i oceniać go, ale na pewno skłania on do
przemyśleń na temat aktywności chrześcijan w wymiarze społecznym. –
Chrześcijanin nie może pozostawać biernym gdy obok niego dzieje się zło! –
wołają jedni. – Zło w rozumieniu świata i w problemach, które stwarza sobie ten
świat to nie sprawa chrześcijanina – mówią inni.
Jest moim zdaniem pięć rodzajów aktywności, co do których
ewangelicznie wierzący chrześcijanin musi zająć jasne stanowisko i aktywnie
(nomen omen) wcielać je w życie:
1. Modlitwa
2. Usługiwanie braciom i siostrom w Chrystusie, podejmowanie
pracy w różnych służbach w Kościele
3. Wspomaganie biednych, materialnie bądź na miarę swoich
sił
4. Działanie ewangelizacyjne, polegające z jednej strony na
dawaniu świadectwa o Chrystusie wśród osób, z którymi chrześcijanin styka się
na co dzień, z drugiej strony na "wychodzeniu" do ludzi, by
"wyciągać ich z ognia"
5. Aktywność polityczna, włączanie się w działania
popierające bądź przeciwne jakimś zjawiskom w życiu społecznym. Skrajną formą
jest uczestniczenie w organach władz jakichkolwiek szczebli.
Pierwsze cztery dziedziny są dla chrześcijanina oczywiste,
są wypełnieniem biblijnych norm i nakazów Jezusa. Piąta niestety jest jawnie
przeciwna biblijnemu nakazowi oddzielania się od świata i jest wynikiem braku
zrozumienia istoty chrześcijaństwa. Nie mamy naprawiać TEGO świata lecz
oczekiwać NOWEJ ziemi i ratować ludzi dla Królestwa Bożego.
W kwestii aktywności naszym wzorem jak zawsze musi być
Jezus. On spędzał noce na modlitwie, On usługiwał, leczył i uzdrawiał chorych,
On głosił Dobrą Nowinę. I choć oczekiwano od niego działania w wymiarze
politycznym i „wyzwolenia Izraela” w taki właśnie sposób On konsekwentnie
działał inaczej.
Jezus nie protestował i nie podpisywał petycji (a aż się
prosiło np. do Heroda o uwolnienie Jana Chrzciciela), nawet nie okazywał swojej
dezaprobaty i nie krytykował. Tuż po Jego śmierci i zmartwychwstaniu ta postawa
była jeszcze żywym wzorem dla pierwszych chrześcijan, dlatego nie chodzili z
transparentami pod więzienie i nie skandowali "uwolnić Piotra" ani
nie rozsyłali po innych zborach petycji do podpisania za uwolnieniem Pawła. Tylko
trwali w modlitwie (Dz. Ap. 12:5 - Strzeżono tedy Piotra w więzieniu; zbór zaś
modlił się nieustannie za niego do Boga.). Modlili się zaś mimo to za władze i
byli im posłuszni (a nie były to władze wymarzone i wyśnione).
Trudno dziś chyba o zbór "modlący się nieustannie do
Boga" w intencji braci. Łatwiej napisać zgrabny list otwarty i uspokoić
sumienie, że się coś zrobiło.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń