Dzisiaj rano, gdy obudziłem się, przez ściany zaczęły dochodzić właśnie odgłosy tego szaleństwa radości z innych mieszkań mojego bloku - kłótnie, przekleństwa, dzikie okrzyki "poprawin" po sylwestrze. Podobno tegoroczne powitanie nowego roku na Times Square brzmiało "Niech żyje przyjaźń" (w co początkowo nie mogłem uwierzyć). Czym dla świata dzisiaj jest przyjaźń, o miłości nie wspominając? W dobie kompletnego kryzysu zaufania do wszystkich i wiary w cokolwiek?
Wczoraj wieczorem, obserwując rozkręcające się za oknami szaleństwo tej dziwnej karykatury radości dziękowałem gorąco Panu, że wykupił mnie. Wykupił z rynku niewolników, bo takie znaczenie ma użyte w Biblii greckie słowo. Alleluja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz