sobota, 14 stycznia 2012

Promocja trwa


Zastanawiam się nad faktem gdy np. wiedział bym, że w którymś z hiper wielkich sklepów można otrzymać ZA FREE np. piękny wielki TV 52 cali a promocja jest ograniczona czasem. Ale kto przyjdzie i stanie w kolejce otrzyma ten właśnie tv a ja wiedząc o tym sam bym skorzystał z tego i nie powiedział o tym moim przyjaciołom . Jak byście się czuli gdy przy odwiedzinach zobaczylibyście u mnie ten super piękny wypasiony tv na ścianie a ja bym opowiedział, że był taki czas, że można było dostać go za FREE. Tylko trzeba było stanąć w kolejce i super hiper tv stawał się waszą własnością. Ale już po ptakach – było ale niema.
Myślę, że niektórzy powiedzieli by mi prosto w twarz: „Ale ty jesteś CHAM, przecież wiedziałeś, że by mi nam się przydał taki super sprzęt a nic o tym nie powiedziałeś. Chyba nie jesteś przyjacielem naszym bo przyjaciel to by powiedział o takiej wspaniałej okazji ale ty skorzystałeś i nikomu nic nie powiedziałeś, nie puściłeś pary z ust, więc żałosnym jesteś kumplem.” I już do końca byście mi to pamiętali – „Widział i nie powiedział. Cham, nie chcę z nim mieć kontaktów”. Myślę że mogło być coś w tym rodzaju. Prawda?
Około 6 miesięcy temu zachorowałem, objawami był okropny kaszel, krwioplucie, wymioty itp. Chodziłem od lekarza do lekarza ale żaden lekarz specjalista nie wiedział co mi jest. Jedynie zapodawali mi co rusz to nowe antybiotyki i skierowanie do szpitala, ale nasza sytuacja domowa nie pozwalała na to bym gdzieś sobie leżał w szpitalu. Więc odmawiałem, dostawałem nowe skierowanie do następnego lekarza i trwało tak około 9-11 tygodni. Aż w końcu odesłali mnie do pulmonologa. Wziąłem ze sobą moje wyniki badań (trochę już tego było), wykaz leków, które zażywałem no i wchodzę do lekarza, mówię co i jak podaję wyniki. Kobieta przegląda i wypala do mnie tymi słowy (wpierw mówiła do mnie na Pan): „Posłuchaj – jesteś chory na raka”.
Gorąco mi się zrobiło mówię sobie – „jak, ja?”. Kobieta kontynuuje, że jeśli nie pójdę do szpitala teraz, natychmiast to może być za późno lub już jest bardzo późno bo to trwa już około 11 tygodni. A gdy rak zaczyna atakować jawnie to taki czas jest już bardzo poważny. Przez głowę wtedy przeleciało mi chyba całe moje życie. Myślę – „Panie Jezu przecież Ty wiesz, że ja mam tyle dzieci i trójka z nich to jeszcze małe szkraby. Czy nie pozwolisz mi ich wychować, oglądać w dorosłym życiu? Panie Jezu co jest grane ? Przecież wiesz że Cię kocham, wierze w Ciebie. Więc co Ty robisz mi i mojej rodzinie?”
Takie myśli toczyły mi się w głowie, byłem rozmontowany. Lekarka więcej w sumie nic już nie mówiła oprócz tego, że natychmiast muszę udać się do szpitala w celu zdiagnozowania,wypisała skierowanie i powiedziała, że zrobię co zechcę, ale nie ma z tym zabawy bo umrę (szok). Wychodzę z pokoju (byłem z Moniką) no i Monika pyta mnie i jak co jest. Nie wiedziałem co powiedzieć, po jakieś chwil mówię, że dostałem skierowanie na leczenie szpitalne i muszę iść .Monika pyta dlaczego, ja odpowiadam po chwil, że lekarz przeanalizował moje badania i objawy i stwierdza, że mam raka. Brakuje słów i Monice i mnie. Jedziemy w ciszy do domu z głowami pełnymi myśli. Po powrocie siadam do komputera i zaczynam czytać na temat ,doznaję jeszcze większego szoku. Okazuje się, że moje objawy (jest ich 5) pasują jak ulał do raka. Życie zaczyna mi jakoś inaczej wirować . Monika prawie nie mówi nic, widzę po nie,j że wygląda jakby ktoś czymś przyłożył jej w głowę.
Po kilku dniach zostaję przyjęty do Akademii Medycznej na odział pulmonologiczny . Dodam, że to moja pierwsza wizyta w tej instytucji – oooch z natury naprawdę w swoim krótkim życiu zawsze unikałem lekarzy i szpitali, jeśli już nie było innego wyjścia wtedy tylko udawałem się do takowych instytucji. Jedna z pielęgniarek zabrała się za mnie, wydała polecenie „na krzesełko” no i do roboty – jedna ręka montowany teflon (straszne historie z tymi wenflonami przeżyłem) druga igła i spuszczanie krwi do analizy. Powiem, że takie rzeczy na mnie w sumie nie działają, jakoś byłem odporny zawsze ale nie tym razem („Piorun” – tak nazwałem później tą pielęgniarkę). Tak to robiła ta przemiła pielęgniarka, że podczas wykonywania tych zabiegów poczułem jak zaczynam odjeżdżać (nigdy w życiu nie zemdlałem), zrobiło mi się jakoś strasznie gorąco, pot kroplami zaczął mi płynąć po całym ciele i nie mogłem zapanować nad oczyma – zaczynały mi się wywijać „do góry nogami”. Walczyłem z tym i inne pielęgniarki zauważyły to, że gdzieś odjeżdżam i zaczęły się pukać łokciami i mówić „zobacz, zobacz jaki to delikatny pacjent”. Podały coś mi zimnego na kark, „Piorun” podjechał wózkiem inwalidzkim bez powietrza w oponach i kazał wsiadać. Ja mówię że jest już cool i dam radę wrócić do pokoju. „Piorun” zaczął na mnie krzyczeć, że mam się słuchać, że jak polegnę na korytarzu to kto mnie pozbiera. Mówię „ok proszę nie krzyczeć ja z uprzejmości nie chciałem jechać”. I cóż, siadłem na wózeczek „Piorun” do pchania a wózek jak wmurowany. Wyszło na to że trzy pielęgniarki musiały pchać wózeczek (brak ciśnienia w oponach i waga 120kg).
Dojechałem na salę i od razu zapodano kroplówkę i zostawiono mnie w pustej sali, która sprzyjała w rozmyślaniu nad tym co teraz będzie, co dalej? Po kilku godzinach zostałem poinformowany, że jutro lub pojutrze zacznę przechodzić ciąg badań na obecność komórek rakowych. I dalej czas na myślenie. Na drugi dzień dostałem do podpisania papiery, że się zgadam na przeprowadzenie tego typu badan i na leczenie. Powiem delikatnie bardzo niemiłe badania.
Po pierwszym badaniu stwierdzono że posiadam obrzęk płuca, że zostały pobrane wycinki na obecność komórek rakowych. Lekarz wytłumaczył mi, że obrzęk na płucach może powstać w wyniku zapalenia płuc lub w wyniku pobicia. Przeanalizowałem szybko tą sprawę i stwierdziłem, że zapalenia płuc nigdy nie miałem a i lania nie dostałem . Więc co, posiadam gada? Znów sala pusta i ja i moje myśli i rozmowy z Bogiem. Nie mogłem przyjąć do wiadomości, że rozstanę się z moimi dziećmi i żoną. Jak oni teraz to wszystko ogarną?
Naczytałem się w Internecie, że rak płuc jest najgorszym rakiem, że około 17% dożywa na maksa do 3l lat. Wtedy zacząłem prosić Boga, że jeśli tak mu się upodobało, ja tego nie rozumiem, ale jeśli tak ma być to prosiłbym o te chociaż 3l lat. Gdybym jeszcze miał trochę życia mógłbym wykonać to co odkładałem na później, to czego nie zrobiłem a powinienem i jakoś spróbować dostroić moje dzieci do tego. Tak mijały dni w szpitalu (wiele do opowiedzenia), po kilku dniach dali mi chłopaka na salę, który choruje na serce i płuca od 3 miesiąca życia, czyli od 3 miesiąca powinien mieć przeszczep tych organów a ma 20 ileś lat i nadal nie miał. bo „jest jak jest” (napiszę jeszcze o nim, obiecałem mu to). I tak standardowo co dzień dostawałem 4x20 mil. zastrzyki, 4x tabletki, 6x kodeine no i co jakiś czas kroplówki i coraz to nowe badania i tak mijały dni.
Ja prosiłem po cichu Boga o łaskę bym dostał jeszcze trochę czasu. Po około 2 tyg dowiedziałem się, że wszystko co prawie mieli zrobić zrobili, co mieli pobrać pobrali i teraz nie wiedzą co ze mną zrobić. No bo w szpitalu nie dostałem krwioplucia a i ataki kaszlu i wymiotów zmniejszyły się w znacznym stopniu, tak, że bywało, że podczas dnia nawet nie miałem jednego. Uznano, że wobec tego mogę leczyć się w domu. Pomyślałem – sobie „super w końcu kochany domek”. No i z dnia na dzień odstawili mi lekarstwa, zaskutkowało to tym, że w momencie odstawienia lekarstw dostałem około 10 napadów w jednym dniu. Więc poszedłem po konsultacje do lekarza, opowiedziałem o tym. Lekarz nie dał mi w sumie żadnej odpowiedzi oprócz jakiś pokrętnych tłumaczeń. Nie miałem z kim porozmawiać . Pomyślałem że po 23 spróbuję porozmawiać z pielęgniarką – jakoś podczas tego pobytu potrafiliśmy porozmawiać razem ,dobrze jej z oczu patrzało . I tak tez zrobiłem – udałem się do niej i opowiedziałem sytuację odnośnie tego co się ze mną dzieje . Wysłuchała mnie i pierwsze pytanie – czy wręczyłem kopertę z pieniędzmi. Zwaliło mnie z nóg („zatkało kakao”), zapytałem „że jak?”.
Wtedy dostałem instrukcje dotyczące wręczenia pieniędzy i kwoty i że jestem już tu 2 tygodnie i w sumie miałem już czas na zrobienie tego a teraz to już może być za późno. I że ludzie, którym nie wykryto raka a chcą by lekarze zaczęli drążyć w jego temacie muszą postępować według „reguł tu obowiązujących”. Wróciłem na salę, siadłem na łóżku i w sobie mówię „Panie Jezu o co tu w ogóle chodzi, co ja mam robić?” W sumie czułem, że jak bym posiadał taką kwotę to bym ją wręczył, żeby lekarze zechcieli zainteresować się moim przypadkiem i żeby próbowali mnie wyleczyć.
Ale tak się nie stało. Na drugi dzień pani doktor przyszła do mnie i powiedziała że jutro robią mi wypis do domu i dostanę kuracje leków do domu i że wyniki badań będą za około 3 tygodnie do odbioru. Wróciłem do domu, wykupiłem lekarstwa i zacząłem kurację ale po około 5-8 dniach zacząłem się jeszcze gorzej, wymiotować itp. Powiedziałem Monice, że przestaje brać te leki bo to mi nie pomaga a czuję się jeszcze gorzej. Moje myślenie zaczęło krążyć wokół tego że przecież jestem w ręku mojego Boga to on do tego dopuścił i ma w tym jakiś plan, ja nie wiem. I przestałem brać leki i poddałem się temu co jest i ma być. I wygląda to tak, że do tej pory nie odebrałem wyniku badań z pobytu w szpitalu i jestem jakoś nad wyraz spokojny co do tego co wykazały (nie wiem). Ale położyłem moje życie w ręce Boga – przecież kto inny może mnie tak dobrze znać i wiedzieć o mnie wszystko i od wtedy jakoś zrobiłem się spokojny.
I zacząłem robić to, o co prosiłem żebym miał jeszcze czas, na to co odkładałem i nie robiłem. Więc porządkuję moje życie (uważam to za dar łaski, że mam na to czas). I to dla tego założyłem profil na facebooku i odszukałem starych znajomych. I chcę im powiedzieć o tej „promocji” jaka ciągle jeszcze trwa, że jest możliwość na życie wieczne z Jezusem. Ja wiem o tej wspaniałej promocji i z racji tego, że się znamy, byliśmy przyjaciółmi lub jesteśmy muszę im o tym powiedzieć! Nie chcę żebyście kiedyś mi powiedzieli jaki to ja jestem Cham. A i Pan Jezus mówił o tym, żeby rozgłaszać tę nowinę po krańce świata i chciałbym ją wypełnić w takim stopniu w jakim mogę. Dlatego od jakiegoś czasu mówię moim znajomym o tym, że jest tylko jedna opcja na życie wieczne. Wiem że może uważają mnie za wariata itp. Ale pomyślcie, że coś nie pójdzie tak jak WY myślicie, że nie pokłada się tak jak chcecie i może jutro coś się wydarzy w waszym życiu, że będziecie musieli stanąć przed Bogiem a on was osądzi. Sami wiecie w środku, w sobie, gdzie podążacie. Że jeśli tak się stanie to już będzie koniec. W sumie nie koniec ale początek życia wiecznego – tylko GDZIE?
Więc wiem o tym, że chcę o tym wam mówić, ja nie mam żadnego wpływu na to co z tego wyniknie. Ale mam wpływ na to byście usłyszeli ,wiedzieli o NAJLEBSZEJ PROPMOCJI JAKA KIEDY KOLWIEK BYŁA I JEST DLA WSZYSTKICH I ŻE JESZCZE TRWA !!!! Jak długo – nikt tego nie wie ,ale wiadomo że się kiedyś skończy. Czy z niej skorzystasz? Niech Bóg dotknie waszych serc i objawi wam swoja łaskę.

List do Efezjan 2.8/9.
Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.

List do Tytusa 2:11 - Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi,

List do Rzymian 5:21 - Żeby jak grzech panował przez śmierć, tak i łaska panowała przez usprawiedliwienie ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.

List do Rzymian 11.6.
A jeśli z łaski, to już nie z uczynków, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską.

3 komentarze:

  1. Cieszę się, Sławku, z Twojego świadectrwa. Niech Duch Boży prowadzi Cię, abyś robił postępy w wierze i każdego dnia przynosił chwałę Bogu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za świadectwo Sławku, niech Pan Ci błogosławi

    OdpowiedzUsuń