Ostatnio sporo myślę o tym, że jako chrześcijanie mamy być
jednego ducha. Biblia bardzo wiele mówi o tym zarówno jako o nakazie Jezusa ale
także jako o fakcie po prostu. Apostoł Paweł pisze: "Ci,
którzy oddają się tej posłudze, wielbią Boga za to, żeście posłuszni w
wyznawaniu Ewangelii Chrystusa, a w prostocie stanowicie jedno z nimi i ze wszystkimi." – 2Kor
9:13 (Biblia Tysiąclecia).
Jako chrześcijanie mamy przywilej
doświadczania tego faktu. Czytając książki autorów chrześcijańskich sprzed
czterech wieków – Johna Owena, Johna Buniana (XVIIw.) czy późniejszych, np.
Oswalda Chambersa (XIXw.) czy C.S.Lewisa (I poł. XX w.) mamy uczucie jakbyśmy
czytali maila od braci z naszego zboru lub poznanych na jakiejś chrześcijańskiej
konferencji. Oni wiedzą o Chrystusie dokładnie to samo co i nam objawił Duch Święty, a wieki oddzielające nas nie mają żadnego znaczenia.
Wielokrotnie doświadczamy też tego jednego ducha, Ducha
Ewangelii Chrystusowej, goszcząc braci, głoszących nam Słowo Boże, gdzieś z
antypodów. Takie samo Słowo jak to, które jest w naszych sercach, takie samo
jak słyszymy co tydzień w naszych zborach. Jak to się dzieje? Zadziwia mnie to ostatnio i dzięki
składam Panu za cud Jednego Ducha. Cud, którego tak często nie dostrzegam, nie
doceniam.
Świat odkłada książki pisane dawnej niż kilkadziesiąt lat
temu na górne półki bibliotek. Nikt ich nie czyta, są de mode, zaglądają do nich mole książkowe i zdziwaczali naukowcy,
piszący rozprawy o pokrętnych tytułach. Chrześcijanie takie książki, pisane
przez braci w Chrystusie wprost pochłaniają.
Świat mówi o specyfice kulturowej i takiejże odrębności
każdego rejonu geograficznego, podkreślając jak trudno porozumieć się ludziom z
odległych krain. Chrześcijanie obejmują z miłością dopiero co poznanego brata w
Chrystusie z drugiego krańca kuli ziemskiej i nie mogą przestać z nim rozmawiać.
Świat przyjmuje za pewnik istnienie ducha czasu, który
sprawia, że każda epoka ma swój charakter i jest odrębna od innych i który
bezlitośnie kieruje procesami historycznymi. Chrześcijanie są pewni Ducha
Świętego, którego znają osobiście, który jest Panem Dziejów. On sprawia, że
każda epoka ma ten sam charakter dla tych, którzy uwierzyli w Chrystusa.
Kim jest zatem duch czasu (Zeitgeist), opiewany przez pisarzy przez wieki? Może w końcu trzeba
go nazwać po imieniu?
To rzeczywiście niezwykłe i budujące doświadczenie, zarówno odkrywać jedność duchową, a nawet zgodność myśli przy lekturze jednych [dla mnie takim autorem jest np. Martyn Lloyd-Jones] a innym razem, czytając odczuwać wyraźny sprzeciw wewnętrzny [przykładu celowo nie podam] :)
OdpowiedzUsuń