Muzeum Narodowe w Gdańsku, w którym pracuję, przygotowuje
się do wystawy eksponatów ze zbiorów muzeum w Katarze. To spore wydarzenie, w
które zaangażowany jest dwór królewski tego egzotycznego kraju, wymaga znacznych
przygotowań, także zdobycia wielu informacji. Ostatnio wraz z moimi
współpracownikami byliśmy pod wrażeniem zarówno organizacji, trybu pracy jak i
kadry katarskiego muzeum. Dostępne na stronach internetowych życiorysy
tamtejszych pracowników, ich wykształcenie, doświadczenia zawodowe, wręcz
zwalają z nóg. Zwłaszcza dossier osób zasiadających w kierownictwie czy radzie
programowej tej placówki (praca w największych korporacjach, placówkach
kulturalnych i rządowych wielu krajów świata) robi wrażenie.
Przyznam, że przez moment sam poczułem się jak jakieś małe,
prowincjonalne zero. Ale szybko otrząsnąłem się, uświadamiając sobie, że
wszystkie te niesamowite persony są tylko zwykłymi pracownikami u króla Kataru,
wprawdzie zapewne dobrze opłacanymi, ale tylko „wyrobnikami”, jakkolwiek
nieadekwatnie z pozoru by to brzmiało. A ja? Ja jestem kimś, komu sam KRÓL
WSZECHŚWIATA pozwolił mówić do siebie „tatusiu” i uczynił mnie Swoim dziedzicem.
Ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych,
wołającego: Abba, Ojcze! Tak więc już nie jesteś
niewolnikiem, lecz synem, a jeśli synem, to i dziedzicem przez Boga. (Ga 4:6-7)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz