niedziela, 4 marca 2012

W czym jest moje ukojenie


„Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” takie słowa Jezusa cytuje Mateusz (11:28). Przyznam, że zawsze były dla mnie kłopotliwe.
Czy Jezus naprawdę mówił tu o fizycznym spracowaniu i obciążeniu? Przecież zawsze Jego oczy zwrócone były na to co duchowe. W rozmowie z Samarytanką, siedząc przy studni, mówił o wodzie, ale nie tej materialnej. O takiej samej wodzie żywej, wytryskującej z Niego mówił w czasie święta w Jerozolimie. O fizycznych rzeczach nie mówił także wtedy, kiedy nazywał siebie drzwiami, drogą, chlebem, ani wtedy kiedy nakazywał uczniom jeść swoje ciało i pić krew.
Niedawno jednak sam doznałem nagłego pokrzepienia, kiedy wydawało mi się, że jestem naprawdę u kresu spracowania i obciążenia całkowicie fizycznego i zwróciłem się do Pana o ratunek, powołując się na Jego wezwanie. Zrozumiałem wtedy, że On chce, byśmy właśnie w Nim szukali ratunku, odpoczynku, odświeżenia, wbrew tzw. zdrowemu rozsądkowi. A On da ukojenie jak obiecał. Całkowicie realne i fizycznie odczuwalne, nie tylko duchowo.
Przychodzenie do Pana w takich sytuacjach to przecież nic innego jak dawanie świadectwa, że nie należymy do świata, tylko do Niego. Dlatego tylko w Nim szukamy odpocznienia, pokrzepienia. Cóż bardziej może podobać się Jezusowi? Ludzie dla których panem jest ten świat szukają pokrzepienia, ukojenia i zapomnienia o problemach i kłopotach w beztroskiej zabawie (czytaj rozpuście), alkoholu, narkotykach, seksie.
Tak na to patrząc zupełnie inaczej zacząłem odczytywać słowa z listu Pawła do Efezjan: „I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz