Pamiętam, że gdy dorastałem w warunkach siermiężnego PRL-u
spore wrażenie robił na mnie przymiotnik „świecki”. Nie do końca rozumiałem co
on oznaczał, ale był używany zawsze w kontekście czegoś dobrze widzianego,
uznawanego oficjalnie, postępowego i najogólniej rzecz biorąc mądrego. Dzisiaj
powiedzielibyśmy, że to co świeckie było cool. Kiedy poszedłem na studia
przymiotnik „świecki” coraz bardziej kojarzył mi się z oświeceniem, które to
było epoką bardzo przeze mnie nie lubianą. I nadal był oficjalnie promowany,
choć może nieco mniej agresywnie.
Kiedy nawróciłem się to dopiero wtedy określenie „świecki”
zaczęło mi się kojarzyć z tym, co światowe i zaczęła się przede mną odsłaniać
cała, iście szatańska, skomplikowana etymologia, czyli pochodzenie, tego słowa.
To co światowe, przynależne do doczesnego świata, przez Boga bynajmniej nie
pochwalane, zostało przecież opatrzone słowem budzącym jak najlepsze
skojarzenia. Świat, światło, oświecony, oświata, światowy i świecki – wszystkie
te słowa mają podobne pochodzenie i wiążą się ze sobą – jak podaje słownik
etymologiczny.
I w tym kontekście warto przypomnieć sobie, że imię Lucyfer oznacza
ni mniej ni więcej tylko niosący światło. Kiedyś to imię rozumiałem jako
odnoszące się do zamierzchłej przeszłości, kiedy to niósł on jeszcze światło
przed Bogiem. Dzisiaj spojrzałem na to imię zupełnie inaczej. Jan nazywa diabła księciem tego świata (Jan 16:11). Jezus zaś jest po prostu nazywany prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka. (Jan 1:9)
Też nie przepadam za oświeceniem jako epoką... Zresztą z tego co rozmawiam z ludźmi to mało kto przepada na moim wydziale.
OdpowiedzUsuńI co ciekawe, też ostatnio myślałam sobie o słówku "świecki", a można je różnie rozumieć, w zależności od kontekstu. Można je rozumieć po prostu jako coś oddzielonego od kościołów czy zorganizowanej religii - np. władzy (co jest samo w sobie zjawiskiem dobrym - widać ile zła działo się i dzieje w państwach wyznaniowych...). Ale można je też rozumieć jako eufemistyczne określenie czegoś wrogiego kościołom czy wyznaniom w ogóle i wtedy świeckość państwa staje się pretekstem do prześladowań, tak jak to się działo w czasie Rewolucji Francuskiej czy w ZSRR.
W kontekście zaś niepolitycznym czy nieprawnym często spotykam się z podziałem na ludzi "świeckich" i "duchownych". Samo w sobie określenie funkcji w Kościele nie jest złe, gorzej jeśli gdzieś występują kasty, które uzurpują sobie zadania boskie... A o tym niestety dość często słyszę jeśli chodzi o największą liczebnie w Polsce denominację, szczególnie na wsiach.
Pozdrawiam :)