Jak czuje się człowiek, który był skazany na śmierć i nagle
ktoś zgłosił się by umrzeć za niego? Takie rzeczy zdarzały się w dziejach.
Kiedyś oglądałem film, w którym taka niedoszła ofiara wypowiadała się przed
kamerą. Wypowiedź tego człowieka można określić krótko – przepraszał, że żyje.
Był zażenowany, zawstydzony.
Taka rzecz wydarzyła się przecież także w moim życiu. Umarł
za mnie Jezus Chrystus. Ale w reakcji na to wydarzenie ze strony człowieka,
który uwierzył w Niego jest coś, co zadziwia. Ktoś, kto przyjął i zaakceptował
fakt, że Jezus poszedł na śmierć zamiast niego nie jest tym zawstydzony. Wręcz
przeciwnie – jestem dumny z faktu, że On mnie tak ukochał, żeby za mnie umrzeć.
Choć oczywiście jestem mu też za to wdzięczny, na ile tylko pozwalają mi moje
uwarunkowania w tym świecie.
Po ludzku biorąc jest w zasadzie niemożliwe bym był dumny i
radosny z tego powodu, że ktoś umarł zamiast mnie. Musiałbym być obciążony
niesamowitym ciężarem odpowiedzialności za tę śmierć. Tylko świadomość nieskończonej
miłości Jezusa może mnie od tego ciężaru uwalniać. Mogę z radością chwalić go i
wywyższać, ale także zanosić do Niego prośby i błagania! Toż to wręcz
niewdzięczość i bezczelność – patrząc po ludzku. Ale to właśnie największy
dowód na to, że autentyczna, żywa wiara w Jezusa Chrystusa może być tylko
wynikiem całkowitej przemiany myślenia czyli narodzenia na nowo.
Isn't it wonderful that He would die for us.
OdpowiedzUsuńJust checking back for any new posts you may have written.
I’ve been a follower on your blog for a while now and would like to invite you to visit and perhaps follow me back. Sorry I took so long for the invitation.
Ja też, Jarku, wciąż zadziwiam się tą niezwykłą śmiercią Pana Jezusa zamiast mnie i wiem, że gdybym był nią zażenowany, sprawiałbym Mu jakąś przykrość.
OdpowiedzUsuńNie ma chyba lepszego sposobu wyrażenia Panu wdzięczności za to, że ocalił mnie od śmierci, jak cieszyć się życiem (teraz już życiem wiecznym), wielbić Go i z radością rozgłaszać Jego wspaniałomyślność!