sobota, 8 września 2012

Błazeńska mowa


Ostatnio dość często bywam na portalu społecznościowym Facebook. Ci, którzy mają tam swoje konta wiedzą, że jeżeli uznamy kogoś za swojego znajomego i zaprosimy go „do siebie” to będziemy mogli na bieżąco oglądać wpisy, dokonywane przez niego na jego własnym koncie. Osobiście staram się dość selektywnie wybierać takich znajomych, są to głównie osoby wierzące. Tym bardziej jednak razi mnie często niefrasobliwość, z jaką ludzie, deklarujący się jako chrześcijanie, szafują słowami, deklarują zainteresowanie rzeczami całkowicie świeckimi. A już ze zdziwienia nie mogę wyjść gdy widzę brata bez żenady dzielącego się z całym światem (nie zapominajmy, że internet to bynajmniej nie tzw. komunikator dla zamkniętego grona znajomych z sąsiedztwa) niewybrednymi dowcipami.
Problem w tym, że to co w przypadku niewierzącego mogłoby skończyć się na skrzywieniu z niesmakiem, to u wierzącego wywołuje głębszą refleksję. Nie mogę w takich przypadkach nie przypominać sobie słów apostoła Pawła z listu do Efezjan (5:3-4) A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie.
„Nie przesadzajmy” – mógłby ktoś powiedzieć. Ktoś tak, ale czy może tak powiedzieć dziecko Boże. Czy zawsze pamiętamy jakiej godności dostąpiliśmy dzięki ofierze Jezusa? Jak powinno zachowywać się dziecko Króla?
Ale jest jeszcze inny fragment Słowa Bożego, który zawsze mnie samego stawia na baczność i przywołuje do porządku. Chciałbym te słowa mocno wyryć w mojej codzienności i tego samego życzę wszystkim moim braciom i siostrom w Chrystusie: A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. (Ewangelia św. Mateusza 12:36).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz