Wyobraźmy sobie, że w Dzień Pański, o godzinie 10 w miastach
zamiera ruch, nieliczni przechodnie spieszą się by zdążyć jeszcze do swoich
zborów i uczestniczyć w niezwykłym zdarzeniu – wspólnym uwielbianiu Stwórcy i Zbawiciela.
Wyobraźmy sobie, że ze nieliczni niewierzący ze zdziwieniem i mimowolnym podziwem odwracają głowy, spoglądając na mijane zbory,
z których dobiega chóralny, potężny śpiew, odgłosy uwielbiania i modlitwy aż
się ziemia trzęsie.
Wyobraźmy sobie, że po nabożeństwach ludzie opuszczają domy
modlitwy radośni, ale i wyczerpani, bo wszystkie siły oddali wielbieniu Pana.
Są zachrypnięci od krzyku i śpiewu. Długo nie mogą dojść do siebie po niedawnych
przeżyciach i bojowaniu z modlitwie, rozmawiając wciąż o głoszonym kazaniu, o usłyszanych
właśnie proroctwach, świadectwach i pieśniach.
Wyobraźmy sobie, że po ulicach chodzą ludzie, wykrzykując co
chwila „Chwała Bogu”, „Zbawiciel żyje” itp. Większość samochodów udekorowana
jest chorągiewkami z napisami „Jezus zwycięża”.
Wyobraźmy sobie, że na deptakach i placach tłumy wierzących do późna śpiewają razem, modlą się, opowiadają głośno świadectwa. Wychwalają taktykę
Bożego Miłosierdzia, rozpamiętują zwycięstwo odniesione przez Jezusa, chwalą
największych zawodników, powołanych do służby Bożej…
Wyobraźmy sobie…
Potem spójrzmy za okna, na ulice dużych polskich miast w
tych dniach (lub włączmy telewizor).
I zawstydźmy się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz