Dzisiaj dotarło do mnie jeszcze wyraźniej jakie to
szczęście, że Bóg dał mi Ducha Świętego i że to On prowadzi mnie i dodaje mi
sił by pełnić Bożą wolę. Nie muszę się spinać, walczyć, umartwiać w chory
sposób jak czyni to wiele osób, uważających się za chrześcijan.
Nie znaczy to, że nie mam noworocznych postanowień. Tak się
jakoś złożyło, że pojawiły się we mnie akurat teraz, ale przecież początek
nowego roku to rzecz całkowicie umowna. Będziesz miłował Pana, Boga swego, z
całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest
największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował
bliźniego swego jak siebie samego. (Ewangelia Mateusza 22:37–39) – od pewnego
czasu te słowa Jezusa mocno tkwią we mnie i nie jest to niczym nadzwyczajnym,
powinny być żywe w każdym chrześcijaninie. Dotrzeć do sedna ich znaczenia i
bezkompromisowo wcielać w życie – to moje postanowienie noworoczne.
Wbrew pozorom kochanie Boga CAŁYM sercem, CAŁĄ duszą, z
CAŁEJ myśli (i CAŁEJ siły – jak dodaje ewangelista Marek) to zadanie
nieoczywiste i wcale nie proste, podobnie jak miłowanie bliźniego jak samego
siebie. Wiem jednak na pewno, że wypełnianie tych przykazań nie stanie się
powodem mojej frustracji. Bo nie na swoich siłach polegać będę w ich
wypełnianiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz