Zagrożenia, na jakie przygotowują się Amerykanie są jak
najbardziej osadzone w realiach ziemskich. Po obejrzeniu filmu poszperałem
trochę w internecie nie znalazłem żadnych informacji, by jacyś członkowie ruchu
oczekiwali końca świata dlatego, że jego zepsucie osiągnęło punkt kulminacyjny
i ponowne przyjście Chrystusa jest coraz bardziej realne. Jest jednak coś
zastanawiającego w tym, że ludzie nie objawiający swojej wiary w Boga wyczuwają
zbliżający się koniec. Swoją drogą z podobnymi przeczuciami niewierzących ludzi
spotykam się coraz częściej także w Polsce.
Amerykanie przygotowują się do „apokalipsy” na serio,
poświęcając wiele czasu i pieniędzy. Nawet przedstawiciele rządu zgodnie
przyznają, że kryzys finansowy stworzył zagrożenie dla porządku społecznego. W
niedawnym wystąpieniu w Kongresie sekretarz skarbu Tim Geithner potwierdził, że
prowadzono rozmowy, czy Stany Zjednoczone powinny wprowadzić przepisy dotyczące
ładu i porządku publicznego w następstwie załamania się systemu finansowego. Ostatnio
odkryto też, że rząd amerykański gromadzi setki tysięcy plastikowych trumien na
wypadek nagłych potrzeb.
A czy my, chrześcijanie, wiedzący przecież z najpewniejszych
źródeł, że koniec świata nastąpi i że możemy go oczekiwać każdego dnia,
przygotowujemy się do niego? Choć deklarujemy, że wierzymy bez zastrzeżeń
Naszemu Panu to jak wyglądają nasze przygotowania? Oczywiście nie mówię o
gromadzeniu żywności a o przygotowaniach duchowych, które powinniśmy prowadzić
mimo, iż nas także uznano by za dziwaków. Film o ruchu „prepping” wzbudził we
mnie takie refleksje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz